Poroniłam

http://poronienia.wordpress.com

DROGIE ANIOŁKOWE MAMY… DRODZY ANIOŁKOWI TATUSIOWIE…

528360_291763607593915_41412231_n

Wasze Dziecko odeszło. Jest Aniołkiem. Straciliście Skarb, na który czekaliście z takim utęsknieniem. Pragnęliście dotknąć Wasze maleństwo, przytulić, kochać, kochać i jeszcze raz je kochać. Ale nie ma Go razem z Wami… Obwiniacie świat, siebie, Boga… Przez Wasze serca i umysły przelatują myśli, które brzmią: „dlaczego…?”, „po co…?”, „za co…?”, „to niesprawiedliwe…!” i wiele, wiele innych myśli, których nie potraficie do końca zebrać…

Nie wiesz, czy pakować ubranka, czy składać łóżeczko… Nie wiesz, co mówić przyjaciołom i znajomym.

Chcesz krzyczeć, by cały świat usłyszał o tragedii Twojego maleństwa. O tragedii Waszej Rodziny.

Może zostałaś dodatkowo zraniona przez lekarza, położną, księdza czy urzędnika. Może nikt nie chce porozmawiać z Tobą o tym co czujesz, o tym co się stało Twojemu dziecku, co się stało Tobie… Może pragniesz, by wreszcie ktoś zapytał jak Twoje dzieciątko ma na imię…

My pytamy. Droga Mamo, drogi Tato dzieciątka, które odeszło tak szybko… Jak ma na imię Twoje dziecko?

Opowiedz nam o Waszej wspaniałej, choć może krótkiej Miłości. Nie bój się. Wesprzemy modlitwą. Tyle możemy.

Zapraszamy również do pozostawiania swoich śladów w komentarzach pod wpisem. Naprawdę nie jesteście same…

 

 

Jednocześnie proponujemy profesjonalne wsparcie psychologiczne w zaprzyjaźnionej z nami Fundacji „Bądź między nami”, działającej w całej Polsce. Więcej szczegółów na stronie Fundacji.

FBDI logo

Komentarze
  1. mama pisze:

    aniołek)

  2. Teresa pisze:

    spij aniolku

  3. 25.05.2012 – ostatni dzień miesiączki.

    W dzień przed okresem zrobiłam trzeci test-gdy zobaczyłam dwie kreseczki łzy szczęścia napełniły moje oczy, z niedowierzaniem spoglądałam na mało widoczną kreseczkę.

    Boże tak bardzo pragnęłam zostać mamą i oto moje a właściwie nasze marzenie się spełnia- pomyślałam.
    P był w pracy, dzwonił i pytał czy robiłam test ale powiedziałam że nie- choć chciałam krzyczeć ze szczęścia postanowiłam powiedzieć mu to osobiście;). Gdy wrócił do domku pokazałam Mu teścik- jeszcze niedowierzał, jednak przytulał mnie i bardzo się cieszył.
    Następnego dnia z rana zrobiłam jeszcze test- obie kreseczki były widoczne- umówiłam się do swojej lekarki.

    Na pierwszej wizycie nie było nic widać, ale wszystko wskazywało na 4 t.c. Kolejna wizyta w 7 t.c.- serducho mi waliło jak opętane- miałam nadzieję że tym że wszystko dobrze się rozwija, razem zobaczę już naszego dziudziunia. Tak też było na USG pojawiła się malutka „plamka” , pomiary prawidłowe, usłyszałam serduszko naszego maleństwa, ależ płakałam – moje maleństwo które sobie żyje we mnie, niesamowita radość. Podstawowe badania, luteina.. mnóstwo pytań do lekarki- jak jeść, czego nie wolno itd.\

    Pojechaliśmy na upragnione wakacje- nasze morze, tam P się oświadczył;- wyjdziecie za mnie- zapytał( Planowany ślub- 29.12.2012r. )

    Czułam się rewelacyjnie (towarzyszył mi tylko ból piersi), P o mnie bardzo dbał. Na plaży miałam swój namiocik aby się nie opalać, codziennie rozmawialiśmy z naszym maleństwem, głaskaliśmy brzuszek który się zaokrąglał. Planowaliśmy jak urządzimy pokoik, jak spędzimy za rok wakacje z maleństwem;).

    Gdy wróciliśmy z wakacji odliczałam dni do kolejnej wizyty tym bardziej że miał na nią ze mną iść P który także chciał zobaczyć i usłyszeć dzieciątko. Gdy minął 11 t.c. oddychałam z ulgą- pomyślałam wtedy- najniebezpieczniejszy okres prawie za nami, jeszcze tydzień i się „zobaczymy”.

    W 12 t.c. pojechaliśmy na wizytę- oboje podekscytowani. W gabinecie lekarka mnie przebadała – stwierdziła lekkie zapalenie wypisała receptę; „teraz proszę zawołać narzeczonego”- P wszedł do gabinetu, położyłam się na kozetce a lekarka włączyła USG, robiła je dokładnie- coś to trwa za długo pomyślałam- choć nie minęło nawet pięć min.- może się chowa, chwilę później lekarka znalazła naszą dzidzię mówiąc- dzidzia nam nie urosła, zatrzymała się na 8 t.c.- nawet na chwilę nie przerywała badania- a ja pomyślałam Boże czyżby nasz dzidziuś był chory???? ale szybko przerwano moje myśli diagnozą- „bardzo mi przykro nie słychać serduszka” , lekarka sprawdzała parę razy a ja leżąc na kozetce płakałam…1000 myśli na minutę- to nie możliwe!!! Wstając usłyszeliśmy- to nie wasza wina, czasami tak jest, musicie się wypłakać – coś w tym rodzaju, dokładnie nie pamiętam, ale dziękuję za tą kobietę bo była naprawdę rewelacyjna. Dostałam skierowanie do szpitala…..

    Dziś czuję się lepiej- rozmowy z psychologiem i z mężem duuuużo dały, staramy się o dzidzię

    [*] dla naszych Aniołeczków

    • Magda pisze:

      Poproś o pasek św. Dominika- siostry chętnie go wysyłają i modlą się za wszystkie swoje „przypadki”.

    • Sonia pisze:

      Macie znajomości w niebie 🙂 Wspieram modlitwą kochani :* I oby już wszystko było dobrze ❤

  4. Kamila pisze:

    Spotkałaś wspaniałą osobę w tym ogromnym nieszczęściu. Niestety jest bardzo dużo lekarzy któży kompletnie nie potrafią się zachować i czasami ranią jeszcze bardziej. Przydała by się jakaś edukacja psychologiczna wsród lekarzy „Jak nie ranić rodziców przy śmierci ich dzieci (poronieniu)”

    • Magdalena Pietraszko pisze:

      zgadzam sie Kamila- w szpitalach jest ogrom ludzi – lekarzy którzy ranią- nawet nie chcę o tym wspominać

  5. emilia pisze:

    Przeżyłam to. Straciłam trójkę aniołków. To boli. Zmienia człowieka. Nie wiem nawet czy kiedykolwiek będę mogła żyć dalej, tak jak kiedyś. Tym czasem czuję w sobie ogromny smutek. Dziękuję Bogu za dwoje cudownych dzieci, jakie przyszły na świat. One jednak nie zapełnią nigdy tej pustki. Jedno z dzieci umierało na naszych oczach. Kolejny tydzień, kolejne badania, kolejne złe wyniki, aż w końcu serduszko przestało bić. O innym dowiedziałam się 3 tygodnie po śmierci. Nigdy tego nie zapomnę. Dojrzałam i to tak bardzo, że aż się postarzałam. Tak się czuję. Teraz nie mam na to jeszcze siły, zbyt wiele innych życiowych problemów, ale pragnę spróbować raz jeszcze.
    Módlcie się o dobre rozeznanie woli Bożej, dla nas. I o zdrowie, i życie dla dziecka, które może kiedyś się pocznie.

    Wiem tylko, i tego jestem pewna, ze choć to trudne, życie dziecka które nosimy w sobie, i tych które rodzimy, nie jest naszą własnością.
    One od początku do końca należą do Boga. I jemu chwała za to czego pozwala nam doświadczyć. MIŁOŚCI…
    Tak często marnujemy swoje życie na rzeczy nie warte niczego…

  6. Marta pisze:

    Ja nie stracilam dzieici, dzieki Ci Boze za to, ale wsrod moich znajomych (w rodzinie tez) bardzo duzo takich znam… moja kuzynka uslyszala: moze lepiej, pewnie PLÓD byl chory, taka selekcja naturalna.. W glowie sie to nie miesci, ludzie nie maja pojecia, jaka to tragedia dla rodzicow pragnacych dziecka…
    Nie wiem, czy to pocieszenie, ale napiszę. Jedna z wizjonerek z Medugorje stracila dziecko w ciazy. Powiedziala wtedy: Bóg dał, Bóg wziął. DZIĘKUJĘ. Tak bardzo mnie to wzrusza, za kazdym razem, jak o tym mysle.. Dziekowala za dar zycia, ktory byl jej dany, choc na chwilkę…

  7. Magda pisze:

    Utraciłam troje dzieci, jednego synka w 22. drugim tygodniu, pozostałych (czuję, że to też byli chłopcy) w 7. i 10. Nazwałam ich Mikołajek, Mareczek i Mateuszek.
    Potem dzięki opiece Bożej wybłaganej przez siostry Dominikanki z Krakowskiego Gródka i Wspólnocie Misericordia udało mi się wyleczyć.
    Teraz mam dwóch synków, ale ciągle tęsknię za tamtymi. Zrobię co mogę, żeby wziąć ich kiedyś w ramiona.
    Nie wyobrażam sobie co musi czuć kobieta, która traciła dziecko z własnej winy. To nieodwracalne. Już zawsze jest się matką.

    • gosia pisze:

      Pięknie to Pani napisała: „Już zawsze jest się matką”. Anioły czekają na nas w niebie…

  8. Kamila pisze:

    My nasze maleństwo straciliśmy w 10 t.c serduszko przestało bić. To było nasze pierwsze dzieciątko. Nie wiem jak dalej żyć.

    • Sonia pisze:

      Przytul się do sercem do Boga tak jak Twoje dzieciątko przytulało się do Twego serca :*
      Bóg leczy wszelkie rany, a Ty spotkasz Wasze maleństwo w niebie :* Nie lękaj się :* ❤

    • Magda pisze:

      Udaj się na którąś z najbliższych mszy o uzdrowienia, lub na tę mimj.pl i wszystko będzie dobrze.

  9. Marta pisze:

    Ja straciłam ciąże , synka w 9 tygodniu, druga wymazona dlugo wyczekana ciaza, Niestety synek odszedl, teraz 3 mce po poronieniu jestem w ciazy znowu, na samym poczatku ciaza jezt wysokiego ryzyka, lecz wymodlona i poczeta w sposob naturalny, gdzie lekarze nie dawali nam szans na naturalne poczecie, wiara i modlitwa czyni cuda

  10. Linka pisze:

    My również straciliśmy nasze dziecko na początku ciąży, bo w 12 tg. Serduszko naszego maleństwa po prostu przestało bić. Jednak nie poddaliśmy się i próbowaliśmy dalej teraz po roku jestem znów w ciąży w 21tg. i mam nadzieję, że tym razem będzie wszystko w porządku codziennie boję się o nasze maleństwo i modlę się o jego zdrowie.

  11. Ewa D. pisze:

    pomoc psychologiczna rodzinom po stracie w szpitalach powinna być normą, a nie przypadkiem.
    Pamiętam jak dziś horror szpitala. Lekarz prowadzący ciąże zauważył nieprawidłowości w 22 tygodniu ciąży, odesłał mnie do szpitala na specjalistyczne USG. Kobieta w szpitalu poganiała mnie ciągle żebym się szybciej ruszała bo ona takich jak ja ma tu na pęczki. W trakcie badania stwierdziła ” ciężka hipotrofia płodu, dziecko umrze albo urodzi pani martwe dziecko, następna!”. Przeżyłam szok, nikt nie przejął się moją sytuacją, po prostu wygonili mnie z sali i nie objęli żadną opieką. Na własną rękę szukałam pomocy w innym szpitalu, dziecko przeżyło do 28 tyg ciąży, potem był straszny martwy poród… gdyby nie mój kochany mąż i jego poszukiwania psychologów i psychiatrów chyba nie było by mnie już na tym świecie…

  12. Małgorzata pisze:

    Tak zgadzam się z powyższymi wypowiedziami ranią lekarze i nie tylko.Mnie zranił kapłan który po kilku dniach po stracie mojego dziecka kazał przejść nad tym do porządku dziennego…Był bardzo ciekaw czy aby śmierć dziecka to nie moja wina…a że bardzo cierpiałam niewiele go to już obchodziło.Miałam wiele pytań które zadałam innemu kapłanowi dopiero za pięć lat i otrzymałam odpowiedzi po których przepłakałam cały dzień ze szczęścia.

  13. ANIA pisze:

    byłam w ciązy pozamacicznej. straciłam aniołka w 7 tc. Przyśnił mi się po kilku miesiącach.Moje maleństwo wyproś u Boga rodzeństwo dla siebie tutaj na ziemi…

  14. E.W. pisze:

    : Ja też przeżywam stratę mojego aniołka ból jest jeszcze świeży straciłam swoje dzieciątko w 9 tc. Przyszło tak nie spodziwanie ponieważ nie mogłam zajść w ciąże przez 5 lat i wtedy kiedy odpuściłam zaszłam w ciążę i tak szybko odeszło…Minęło dopiero 5 miesięcy a dla mnie to jakby było wczoraj.Próbujemy zapomnieć i starać się i modlić o kolejne.

  15. Magda pisze:

    Ja stracilam swoja corecyke w 26 tc. Mialam infekcje wod plodowych i mimo 10 dniowej walki o moje malenstwo w szpitalu przy porodzie zmarla. Miala 36 cm i 750 g. Byl to cios i ciezki czas dla nas,teraz jestem w 11 tc i modle sie do Pana Boga zeby bylo dobrze.

  16. Małgosia pisze:

    I ja jestem mama Aniołka.Nasz Antoś urodził się nagle w 19tyg.ciąży.módl się za nas nasz święty syneczku,by dobry Bóg obdarzył nas jeszcze łaską rodzicielstwa.

Dodaj odpowiedź do Małgosia Anuluj pisanie odpowiedzi